...minelo 10.05...ale niestety nie mielismy czasu nic tu wpisac,a jak byl czas to bloger byl niedostepny..ok ok kazde tlumaczenie jest dobre...
W ostatnim miesiacu wydarzylo sie sporo ciekawych i nieciekawych rzeczy,tylko ja jak zwykle obiecuje sobie ,ze bede wszystko skrupulatnie notowac,zeby przy kolejnym poscie nie tracic czasu na zastanawianie sie co jeszcze???
Moze zaczne od tego ,co mnie zaszokowalo w psiakach...z dnia na dzien madrzejszych:))
Przyjechal do mnie brat z rodzina w odwiedziny,psiaki robily im (ku ich uciesze i niezmiernej radosci) codzienna pobudke,wpadali do pokoi,wskakiwali na lozka i dawaj zamiast porannego mycia rodzinka miala buzki wylizane...nie napisze starego przyslowia ;),np ,,pies Ci morde lizal,, bo to tak nie ladnie,mi osobiscie nie preszkadza jak psy okazuja mi tym swoja milosc...mojej rodzince najwyrazniej tez nie przeszkadzalo, bo cieszyli sie ,a dziewczynki budzily sie ze smiechem ,a nie tak jak w domu np ,jak trzeba wstawac do szkoly hihih no !!u ciotki mieli taka atrakcje.
U Axuni zauwazylam tez instynkt(macierzynski?),ze musi ona uwazac na male dzieci...Kiedy poszlismy na spacer i najmlodsza corka (10 lat) mojego brata zostala, aby pohustac sie ,Axunia siadala i czekala,nie pomagaly nawolywania,i ciagniecie za smycz...ona czekala wiernie, az Klaudusia sie pobawi i bedzie z powrotem przy nas.
Nie dalej jak wczoraj,gotowalam makaron,ot taka prosta czynnosc,ale zagapilam sie i woda zaczela kipiec,Axelek spal,nagle zerwal sie podbiegl do kuchenki i zaczal skomlec,dzieki temu i ja uslyszalam ze cos sie dzieje w kuchni...moj kochany pomagier!!
Tydzien temu wzielismy psy na wystawe samochodow,byly tak grzeczne ze nie moglam w to uwierzyc...maz stwierdzil, ze sa w szoku widzac tylu ludzi na raz,nie ciegnely,nie chcialy nikogo wachac...idealy !!byl upal a asfalt goracy,stanelam z nimi w cieniu na chodniku,a reszta poszla ogladac samochody,nie chcialam zeby sie meczyly:).
W pewnym mamencie uswiadomilam sobie, ze psy wzbudzaja chyba wieksze zainteresowanie przechodniow niz owe auta..ihihih ale bylo milo slyszec takie komplementy, ze takie piekne ,ze takie grzeczne...jedna babka podeszla nawet do mnie z mezem on byl Wlochem ,nie znal slowa po niemiecku,ale zona musiala mu tlumaczyc,bo on chcial wiedziec ,,gdzie w Göttingen mozna kupic takie piekne psy??,,Bo on we Wloszech kiedys mial owczarka i bardzo by teraz chcial takiego wlasnie!!a ja z taka duma odpowiedzialam ze :,,Te psy sa z Polski,,
Podszedl tez chlopczyk,mial moze z 5 lat...pyta sie czy moze poglaskac...dziecko bylo samo,balam sie ,bo nie wiedzialam jak psy zareaguja,no i powiedzialam ,ze nie, bo sie boje, bo psy go nie znaja itd.....chlopczyk odszedl,za chwile wrocil z tata ,zaplakany ,a mi az sie glupio zrobilo,i tata mowi ze on tak bardzo kocha psy.No i przytulil i poglaskal Axelka.Biedne malenstwo ,gdybym wiedziala ze tak zareaguje pewnie bym mu pozwolila .Wole jednak byc ostrozna.
Oprocz takich milych momentow sa i smutne.Kilka dni temu Maz zauwazyl, ze Axelek nieznacznie utyka na lewa przednia lapke,i po dokladnych ogledzinach znalezlismy pod poduszka niewielka gulke...w te pedy poszlismy do weterynarki.Ona powiedziala, ze mysli ze moze to byc cysta,zrobila opatrunek,dala antybiotyk i mamy czekac,po 3 dniach kolejny opatrunek i dalej mamy czekac...te dni to jedne z tych gorszych w moim zyciu , nie jestem optymistka,a na dodatek wmawiam sobie przerozne bzdury,ze to moze byc cos zlego...po kolejnych dniach ,po sciagnieciu opatrunku u Axelka nie nastapily zadne zmiany...Lekarka zasugerowala nam ze trzeba zrobic rentgen ,a najlepiej to zoperowac!!Boze!!!kiedy to uslyszalam to zabraklo mi powietrza i z ledwoscia powstrzymalam duszace i tak juz mnie w gardle lzy.Operacja kojarzy mi sie od razu z moim pierwszym owczarkiem Pako,ktory nie przezyl operacji na skret zoladka...no tak wczesniej tez mial igle w lapce i operacja sie udala i bylo ok...ale przy naszym pechu??
No coz zadzwonilam do Polski do znanych dwoch weterynarzy,i tu co??znowu pech,bo w sobote (najblizsza) jest jakas konferencja (chyba wazna) w Warszawie i w gabinetach pracuja tylko pojedynczy lekarze.Pani doktor jedna i druga nie podejmie sie operowac sama...z jednej strony super bo to swiadczy o lekarzu,ale z drugiej strony ten pech.No nic umowilam sie na przeswietlenie lapki.Wczesniej chcialam zrobic biopsje(to pani doktor mogla zrobic sama),ale kolejna (i nasza wetka tez) odradzila bo to szkoda psa meczyc narkoza, tak czy siak czy to bedzie zlosliwe, czy nie trzeba to usunac...Boze!!!
Na szczescie zadzwonila do mnie Wiola(juz wczesniej pisalam,Nasze psiaki mamy wlasnie od niej i jej meza).Wiola zna dobrego Weterynarza,zrobilam zdjecia,wyslalam ...Pan doktor stwierdzil ze cytat:,,
jest to typowe pododermatitis leczy się głównie antybiotykami ogólnie niekiedy jest konieczność wycięcia zmain
pozdrawiam...,,koniec cytatu.-Wiolu jeszcze raz dziekuje!!!!
Znowu telefon do naszej wetki,z prosba o antybiotyk...ok jak najbardziej ,ona sie w swojej praktyce z czyms takim jeszcze nie spodkala...ale antybiotyk przepisala jak to nazwala ,,mercedes w dziedzinie antybiotykow,,i znow czekamy .Mamy przyjsc do kontroli we wtorek 17 maja.
Wg mnie i meza ,gulka jest tak jakby mniejsza,albo tylko tak bardzo chcemy zeby byla mniejsza...napewno jednak zmienila kolor na bialy,a byla czerwona.Czekamy...
Ewcia właśnie trafiłam na Twój "Psiejski" blog :) Chciałam tylko napisać że trzymam mocno kciuki żeby wszystko dobrze się skończyło. Też mam psunię i już wiele razem przeszliśmy. Dwa razy były poważne sytuacje że myśleliśmy że ją stracimy. Raz kiedy nie wiadomo z jakich przyczyn przestała chodzić tak z dnia na dzień, a drugi raz ropomacicze. Ale udało się, psiurka jest z nami :)
OdpowiedzUsuńU Was też wszystko będzie dobrze. Będę zaglądać do Was.
I pozdrawiam serdecznie :)
urtica1 dziekuje za odwiedziny,i zapraszam wpadaj do nas jak najczesciej!!
OdpowiedzUsuń